Tor gokartowy Kartingowy Narodowy na PGE Narodowym w Warszawie

Ciepła i słoneczna pogoda to czas, gdy można sprawdzić jakie atrakcje na świeżym powietrzu można odwiedzić, a szczególnie gdy są wakacje. Właśnie w taki dość gorący dzień wybraliśmy się na PGE Narodowy, żeby przejechać się gokartami pod gołym niebem, a dokładnie na tor gokartowy Kartingowy Narodowy. Są czynne od wiosny do jesieni, co jest zrozumiałe i w zimie można skorzystać z innych torów w halach.

Jak dotrzeć na Kartingowy Narodowy?

Dojazd jest bardzo łatwy – samochodem, rowerem, ale i komunikacją miejską (metro, tramwaj). Tor gokartowy mieści się od strony ul. Siwca i samochodem można zaparkować niedaleko albo na błoniach stadionu, albo pod dworcem Warszawa Stadion.

Brama wejściowa jest tylko jedna, nie sposób się pomylić.

Atrakcje na miejscu

W drodze do recepcji można spojrzeć z góry na tor – wygląda naprawdę zachęcająco i sprawia wrażenie profesjonalnego i solidnego. Co ważne, nawierzchnia to asfalt, gwarantująca dobrą przyczepność i wrażenia z jazdy.

Byliśmy na tym torze po raz pierwszy, dlatego też konieczne było zarejestrowanie swojego profilu na jednym z komputerów w recepcji i opłacenie karty członkowskiej (jednorazowo 10 zł). Dodatkowo można kupić kominiarkę (a nawet trzeba, jeżeli się zapomni swojej tak jak my :-), rękawice, napić się kawy czy czegoś zimnego.

Przyjemne dla nas było to, że obsługa jest uprzejma i przy wejściu dostaliśmy pełne informacje – w którym wyścigu bierzemy udział, za ile minut startujemy i gdzie mamy pójść.

Z recepcji schodzi się chodnikiem na dół, gdzie widać zaparkowane gokarty i punkt startowy.

Zaraz przy wejściu na Kartingowy Narodowy jest punkt szkoleniowy, gdzie w kilka minut można się nauczyć zasad zachowania na torze i co oznaczają wszystkie komunikaty dawane przez obsługę.

Gokarty są kilku rodzajów – dziecięce, dorosłe i, co bardzo ciekawe, dwuosobowe (jedna osoba kieruje, druga siedzi obok jako pasażer), a wyglądają solidnie i nowocześnie.

Spodobało mi się to, że obsługa specjalnie ustawia wyścigi tak, żeby dzieci nie jechały jednocześnie z dorosłymi. Wada tego jest taka, że tata nie pościga się z synem 😉 Dodatkowo jest coś, czego nie widziałem jeszcze na innych torach, na których byliśmy – dzieci mają zakładane dodatkowe piankowe kołnierze na szyję dla podniesienia bezpieczeństwa.

Najlepsze emocje są oczywiście dla kierowcy gokartu, ale i dla rodzica obserwującego wślizgi i sprinty dziecka nic nie brakuje (a uśmiech na twarzy po zdjęciu kasku – bezcenny).

Po skończonym wyścigu oczywiście można zobaczyć swój wynik w porównaniu do innych zawodników na telewizorze zawieszonym w punkcie szkoleniowym.

Bilety

Cenowo nie są to tanie gokarty – w weekend za 1 dziecko zapłaciliśmy 59 zł za 8 minut, do tego 13 zł kominiarka i 10 zł karta członkowska (podobno zbiera się jakieś punkty i można je w przyszłości wymienić na darmowe jazdy) – w sumie 82 zł. Można jednak upolować promocje – przykładowo w okresie wakacyjnym w tygodniu można zapłacić zamiast 29 zł zamiast 59.

Podsumowanie – czy warto?

Mimo wszystko uważam wypad za bardzo udany i na pewno skorzystamy jeszcze kiedyś ponownie – emocje były spore i syn wyszedł zachwycony 🙂

Skomentuj